Niektórzy chcieliby zmienić ją w drugi Berlin, ale stolica Polski jest wystarczająco odrębna, by oprzeć się takim porównaniom. Ma z nim, rzecz jasna, wiele wspólnego – oba miasta odrodziły się z gruzów na nowo, nie należą do stolic klasycznie pięknych w turystycznym sensie i zmuszają do wysiłku. W tej nieuporządkowanej jeszcze przestrzeni na styku między Wschodem a Zachodem Europy buzuje pionierska atmosfera organizowania miasta na nowo przez artystów i aktywistów, niczym w Berlinie, zanim stał się modny i dopadła go gentryfikacja. Oba miasta łączą ludzie – pracujący w różnych, głównie twórczych branżach – którzy z racji swojej działalności przemieszczają się regularnie między Berlinem a Warszawą.